poniedziałek, 10 czerwca 2024

John Browning pamiętał, że siedział w środku ósmego rzędu, a Jimi wystąpił mając na sobie fioletowy szyfonowy strój - W tym czasie "Red House" nie był jeszcze wydany w USA, więc był to dla nas zupełnie nowy kawałek. Żałowaliśmy, że nie zagrał więcej bluesa... Noel Redding zanotował - Poszło bardzo dobrze, a sala była napakowana...

                Glenna Syse reporterka Chicago Sun Times (11 sierpnia) podkreśliła niebywałą głośność zespołu, pisząc - Dźwięk pomnożony przez człowieka i maszynę do nieskończoności, dźwięk wydłużył się do nieprzeciętnej liczby decybeli - to niekoniecznie był dźwięk lat 60-tych, bardziej dźwięk 2001 roku... Dodała też, iż była trochę rozczarowana tym, że Jimi - nie grał palcami u nóg a zębami... Robb Baker w Chicago Tribune (12 sierpnia) - Świeżość i emocje zniknęły niemal całkowicie. Sztuczki wyglądały jak sztuczki. Zmysłowość teraz wydawała się prymitywna i (jak wiele innych rzeczy na koncercie) po prostu była sztuczna. A pod koniec koncertu, kiedy Hendrix wpychał swoją gitarę we wzmacniacz, można było zobaczyć czyjeś ręce za wzmacniaczami, podtrzymując je tak, by nie się przewróciły i (co gorsza) wzruszenie ramionami Hendrixa, które zdawało się mówić: 'e tam do diabła'. Perkusista Mitch Mitchell i basista Noel Redding są raczej przeciętni. Może tak właśnie chce Hendrix...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz