W przełomowym dla niego, 1963 roku Jimi Hendrix podróżował sporo po Ameryce, ale zawsze wracał w Nashville. Mówił przyjaciołom i znajomym, że po to, aby naładować swoje baterie. Ale nigdy nie pozostawał w mieście zbyt długo. Na trasach koncertowych, w których towarzyszył bardzo różnym artystom, odłączał się aż pięć razy, bo szukał wtedy swego przeznaczenia. Jakoś pewnie wiedział, że przeznaczenie go nie ominie, starał się jednak wszystko przyśpieszyć. Opowiadał później - Mieliśmy zespół w Nashville, w stanie Tennessee, miałem już jednak dosyć z nim grania, bo oni nie chcieli niczego zmienić i nigdzie się nie ruszyć. Więc zacząłem podróżować i udałem się do Nowego Jorku...
Również
po roku grania Del Morocco decyduje się opuścić Billy Cox - Nie dawali nam żadnej podwyżki. Mówili
zawsze: 'Mamy tu wielu facetów, którzy szukają pracy.' Byliśmy na ich łasce.
Winni byli nam pieniądze. Byliśmy kolegami, więc postanowiliśmy razem, że nie
damy się pogrążyć i odejdziemy... Kiedy "Uncle" Teddy dowiaduje
się, że Cox i Jimi chcą go opuścić, każe się im natychmiast wynosić z pokoju na
górze Joyce’s House of Glamour. Johnny Jones idzie ich odwiedzić i
widzi Jimiego leżącego na podłodze na kilku rozrzuconych rzeczach. Teddy Acklen
Jr wspominał – Jimi
i Billy powiedzieli mojemu staremu, że zamierzają go opuścić,
pójść gdzie indziej i tam grać. Myślę,
że dostali lepszą ofertę. Mój ojciec był właścicielem ich instrumentów,
ale oni zawsze je zastawiali w
lombardzie. Zawsze go denerwowało, gdy mieli wyjechać na
występy poza miasto i chcieli je ze sobą wziąć. Zatem kiedy ostatni raz Jimi opuścił Nashville, ojciec zatrzymał jego instrument...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz