środa, 8 lutego 2023

            Pierwsza z nich dotyczy Franka Howarda i jego zespołu "The Communards", którzy mają nagrać dwie piosenki. Organizuje ją Billy Cox, zaangażowany przez płytową firmę King/Starday Records, z którą współpracuje wspomniany już wcześniej miejscowy disc jockey (dee-jay, czyli radiowy prezenter) Bill „Hoss” Allen, który wspominał – Znałem Coxa z czasów kiedy był w wojsku i przyjeżdżał na weekendy do Nashville, skontaktowałem się z nim… Billy Cox dodał – Spytał, czy znam jakiegoś dobrego gitarzystę, który mógłby przyjść na nagranie do studia. Poleciłem Jimiego... Nieco inaczej zapamiętał to "Hoss" Allen - To była sesja Billy'ego Coxa. On zadzwonił do mnie i powiedział, że ma gitarzystę, chciałby, żebym go przesłuchał. Powiedziałem mu, że już mam dwóch gitarzystów, ale i tak go przyprowadził. Miałem już gitarzystę solowego, więc powiedziałem Jimiemu, że ma grać rytm typowy dla muzyki z Nowego Orleanu. Podłączył się, a ja pokazałem mu prosty riff, jaki ma grać do tego utworu. Zaczęliśmy nagrywać i słyszę jakiś dziwny, bardzo głośny dźwięk. Pomyślałem, że coś się stało w studiu, proszę o powtórzenie i znowu słyszę to samo. On grał zbyt głośno, kazałem mu ściszyć wzmacniacz, a w końcu powiedziałem inżynierowi, żeby całkowicie go wyłączył. Kiedy po sesji słuchaliśmy nagrania, Jimi spytał: 'A gdzie moja partia?' Odparłem: 'Nie mam pojęcia. Zapewne jest coś nie w porządku z twoim wzmacniaczem'. Powiedziałem prawdę, bo jego brzmienie zupełnie mi się nie podobało... Weteran prezenterów płyt soulowych w okolicy "Hoss" Allen, dodał po latach, że nie miał pojęcia, iż – Jimi będzie tak wielki...

            Po pierwszej sesji Hendrixa nie został więc żaden ślad. ...Pewnie dlatego - jak zauważy Steven Roby - że Hendrix po prostu wyprzedzał swój czas, albo znalazł się w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwym czasie. Niezależnie od tego, że wytrwa, jego cel, by znaleźć swój własny dźwięk i odpowiedni zestaw muzyków do jego odegrania, będzie go trzymać przy życiu, choć wiele przeżyje w tych trudnych pierwszych latach...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz