Opowiadał Johnny Jones - (Jimi) palił trochę zielsko, jak niektórzy wtedy z nas też robili i popijał syrop na kaszel. Myślę jednak, że Jimi nie mógł długo grać tych R&B kawałków, było mu za ciasno, grać stale te same riffy. Nie miał szans rozwijać się dalej tu w Nashhville, było mu po prostu tutaj za duszno... Hendrix sam to wyjaśnił w kwietniu 1968 roku w magazynie Downbeat - To wszystko strasznie mnie nudziło, a jeśli nudzi ciebie muzyka, to musisz coś zmienić. Dokładniej, kocham bluesa, kocham utwory Howlin' Wolfa i Otisa Rusha, ale robiło mi się niedobrze, gdy miałem grać te same kawałki przez całą noc...
Wspominał Frank
Howard – Większość publiczności nie była
jeszcze przygotowana na indywidualny styl Jimiego. Wtedy grano prostego
R&B, a kiedy on dodawał do tych utworów swoje wysokie nuty, spoglądałem na
niego, mówiąc: 'Zostań przy temacie'. Ludzie zaś rzucali w niego resztkami z
drinków: kostkami lodu i kawałkami cytryn... Howard nie raz widział, jak skandalicznie zachowywał się Hendrix,
zmieniając wykonywane tematy - Odwracał
się i robił sprzężenia na gitarze. Wykonywaliśmy standardowo “Shout”, a on dokładał do tego kilka szaleńczych zagrywek. Nie było to dobre,
a wręcz złe. Raz nawet powiedziałem właścicielowi, Wujkowi Teddy, żeby zwrócił
mu uwagę, aby Jimi grał na gitarze za plecami i szarpał struny zębami tylko w
trakcie jego solowego występu, a nie gdy grał razem z nami...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz