Rozdział 12: Wirginia i
(4-5, 7 kwietnia, 28 czerwca)
...Nasze życie zaczyna się kończyć w dniu, w którym zaczynamy przemilczać ważne sprawy... (Martin Luther King Jr.)
W środę 3 kwietnia
ekipa "JHE" opuszcza Montreal (Rd.7)
i wraca do Stanów Zjednoczonych. Noel leci do Wirginii do miasta Virginia
Beach. Tak to odnotował w autobiografii - Dowiedzieliśmy
się, że nasz koncert został przełożony na następny dzień. Musieliśmy więc polecieć
z powrotem do Nowego Jorku, by zagrać w klubach Salvation i The Scene z
Rogerem Daltrey'em. Virginia Beach to
okropne miejsce, zgubiono nawet moją walizkę... Nikt nie wie,
dlaczego "JHE" nie wystąpiło 3 kwietnia, w pracy Richarda Houghtona "Jimi
Hendrix. The Day I Was There" widzowie opowiadali, że mieli bilety
z nadrukiem właśnie tej daty. ...Następnego dnia przez Jimiego spóźniliśmy się na lotnisko i musieliśmy
biec, by złapać nasz samolot - dodał Noel Redding - Ja zdążyłem, ale Jimi i Mitch dotarli do Virginia Beach dopiero po
pięciu przesiadkach... Mark Boyle, który wraz z żoną Joan Hills prowadził zespół „Sense Laboratory”,
okraszający wówczas świetlnymi pokazami występy "Soft Machine",
opowiadał co wydarzyło się zanim odbył się pierwszy z dwóch koncertów
zaplanowanych w Virginia Beach - W kwietniowe
popołudnie byliśmy w barze w Virginia Beach w stanie Wirginia. Byli tam: Jimi,
moja żona Joan i ja oraz Mike Rattledge z "Soft Machine", który był
wówczas najlepszym klawiszowcem na świecie, Robert Wyatt, który był ich
porywającym perkusistą a także Mitch Mitchell i Noel Redding. Nagle ludzie zgromadzeni wokół baru,
siedzący na pufach ze sztucznej skóry i
delektujący się wieczorną ciszą po pracy, poderwali się, zaczęli
krzyczeć i śmiać się. Otwierali butelki wina i pili za czyjeś zdrowie. Kelnerka
powiedziała nam, że właśnie w radiu podano, że zastrzelony został Martin Luther
King Jr. i wyjaśniła, że te typy piją zdrowie jego zabójcy. Instynktownie, jak
w Glasgow, chciałem złapać butelkę i ich zaatakować, ale obejrzałem się na
pozostałych i zobaczyłem, że Jimi milcząc patrzy przed siebie. Zdałem sobie
sprawę, że ci faceci tylko czekali,
próbując sprowokować reakcję Jimiego i nas, aby nas pobić. Wstaliśmy, w
milczeniu wyszliśmy z tego baru... Robert Wyatt - W porównaniu z mieszkańcami Londynu, uważam Amerykanów za rasistowskich
dziwaków - i nie mówię tutaj o zapiekłych Białasach z Południa, ale o zwykłych
białych dzieciakach...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz