Dziękuję wszystkim, którzy
przybyli wczoraj na spotkanie w kawiarni Szpulka w Bydgoszczy (Miejskie
Centrum Kultury ul. Marcinkowskiego 12-14). Mam nadzieję, że opuścili
je zadowoleni z wiedzy, jaką otrzymali i odpowiedzi, jakich udzieliłem.
Dokładnie 53 lata temu - 10
grudnia 1966 roku Jimi Hendrix z Noelem Reddingiem i Mitchem Mitchellem,
wystąpił jako "Jimi Hendrix Experience" w klubie Ram Jam Band.
Klub został tak nazwany od
"Ram Jam Band", zespołu wokalisty soulowego - Geno Washingtona. Z
kolei nazwa tego zespołu wzięła się od gospody Ram Jam na A1 w Stretton in Rutland - Często zatrzymywaliśmy się w Blue
Boar na M 1 i spotykałem tam Jimiego. Dla nas to było jak ustawianie się w
kolejce po jedzenie w piechocie czy lotnictwie. Zawsze była linia, za którą
stałeś ze swoją tacą, aby dostać jedzenie. Tyle, że tutejsze jedzenie było
gówniane… 21
stycznia 1967 roku w Melody Maker - potwierdził tę opinię Jimi - Angielskie jedzenie - tłuczone ziemniaki. Nie powiem o tym niczego
dobrego...
W grudniu 1966 roku w tym klubie, dostosowując się
do okoliczności i oczekiwań publiczności, przez czterdzieści minut grupa
"JHE" zagrała kilka bluesowych coverów: „Catfish Blues” Muddy Watersa, „Dust
My Broom” Elmore’a Jamesa oraz oczywiście „Killing Floor” Howlin’ Wolfa. Hendrix wiedział, że nikt nie doceni
tych melodii bardziej niż John Mayall, zwłaszcza ognistej interpretacji przeboju
B.B. Kinga "Rock Me Baby"
i szybkiej wersji hitu Howlin Wolfa "Killing
Floor". Dave Peverett - Tamten
występ Hendrixa pozostał w mojej pamięci. Jego set składał się głównie z
bluesowego materiału. Zakończył, wpychając swoją gitarę w sufit i grając
"slajdem" (techniką ślizgową, używając metalowej rurki na palcu -
przyp. autora). Nigdy nie widziałem jego
lepszego koncertu...
Tom Huissen - Miejsce było zapchane i wszyscy palili. Ale
to była najlepsza muzyka, jaką kiedykolwiek słyszałem w moim życiu, więc dla
mnie te kluby były niebem. Szaleństwem jest to, że w tamtym czasie nigdy nie
myślałem o wpływie, jaki miałoby to na świat. Dopiero później uświadomiłem
sobie: 'Mój Boże, widziałem "Bluesbreakers" z Peterem Greenem, Johnem
McVie i Mickiem Fleetwood. Dla mnie to był najlepszy skład, jaki John Mayall
kiedykolwiek miał'... Zafascynowany występem Hendrixa, Mayall trzy dni
później pójdzie na jego sesję do studia CBS. Do klubu Ram Jam "JHE"
powróci jeszcze 4 lutego i między 19:30 a 23:30 i da godzinny koncert. Suportem
będzie grupa "All Night Workers". Po tym występie trio Hendrixa
przeniesie się do klubu Flamingo.
Wspominał gitarzysta Alan
Cowderoy – Grałem
w zespole "Gracious", więc zainteresowałem się tym nowym gitarzystą.
Gitarą w tym czasie, dla ludzi takich jak Clapton i Beck, była Gibson Les Paul,
z przyjemnym, tłustym dźwiękiem. Mieli wcześniej Telecastery i przerzucili się
na Gibsony. Nikt nie chciał używać efektowych pedałów lub "whammy bars".
Nagle, tej nocy w Ram Jam,
zobaczyłem faceta, który wydobywał niesamowite dźwięki z Telecastera. Używał
też wielu efektów, które były wtedy niemodne, więc naprawdę wiele zmieniał, w
swojej grze łączył bluesa, psychodelię i rocka. Wciąż jednak dla mnie wyglądał
jak facet, który właśnie wyszedł z soulowej rewii... 4 lutego 1967 roku występ obejrzał Carl Mitch - Widziałem Jimiego w klubie Ram Jam naprzeciwko posterunku policji.
Pamiętam, jak potem menedżer powiedział zespołowi: 'Nie lubimy takich głupot'.
Odpowiedź Jimiego brzmiała: 'Nigdy więcej tu nie zagram'. Nigdy tego nie
zrobił. Kilka tygodni później "Hey
Joe" znalazł się w Top-10...
Więcej w tomie drugim książki "Jimi
Hendrix Szaman Rocka" - po wczorajszym spotkaniu w kawiarni Szpulka
pozostało jeszcze trochę egzemplarzy tomu drugiego - nakład tomu pierwszego
został już niestety wyczerpany. Tom drugi można jeszcze zamówić pod adresem
pajak.book@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz