Poniżej ciąg dalszy pierwszego rozdziału, pierwszej części, pierwszego
tomu książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka", pierwszej i jak na razie
jedynej polskiej biografii gitarzysty wszech czasów.
(Norze i Rossowi) Hendrixom urodziło się czworo dzieci: Leon Marshall w
1913, Patrycja w 1914, Frank w 1918,
a 10 czerwca 1919 roku na świat przyszedł James Allen
Ross Hendrix, nazywany przez matkę „Allie”, przyszły ojciec Jimiego Hendrixa,
który wyjaśniał - Imię Allen było po
rodzinie mojej babci, pani Willliams, Ross to na pamiątkę po ojcu. I chociaż na
pierwsze imię miałem James, wszyscy mówili na mnie Al lub Allen. Kiedy spytałem
mamę dlaczego, odparła, że nasi sąsiedzi, państwo Clark, mieli syna Jimmy'ego,
nie chciano więc nas pomylić... Rodzina Hendrixów mieszkała w Vancouver w
Strathcona, gdzie głównie osiedlali się emigranci, ale dzielnica - była również centrum nielegalnego wyrobu
alkoholu i prostytucji, zwanym przez miejscowych "milą kwadratową
grzechu"... Rodzice zaciągnęli kredyt w banku na kupno
niewielkiego domku przy ulicy Triumph pod numerem 2225, blisko zatoki, którą
zresztą widać było z okien; w nich zawsze stały doniczki z kwiatami. Zimą dom
opalany był przez piec na drewno.
...Urodziłem
się i dorastałem Vancouver, jako najmłodsze dziecko - wspominał Al - Moja siostra miała na imię Patrycja, moimi
braćmi byli Leon Marshall i Frank, który później ożenił się z Pearl. Miał z nią
syna i córkę... Chcąc utrzymać sześcioosobową rodzinę, Ross Hendrix
pracował całymi dniami, jak wspominał Al - Wstawał
koło siódmej rano, wszyscy całowaliśmy go na pożegnanie, a potem, do wieczora,
do siódmej lub ósmej, czekaliśmy na jego powrót i razem jedliśmy kolację...
Nie pamiętam, by mój tata pił alkohol, za
to moja mama lubiła czasem wypić wino, które sama robiła w wielkim garnku w
kuchni, przyprawiając je mniszkiem lekarskim. To były czasy prohibicji i przez
granicę przemycano alkohol do USA...
W chwili urodzenia Al
miał podobno po sześć palców u obu rąk, co jego matka uznawała za złą wróżbę.
Lekarz obciął więc niemowlakowi te dodatkowe palce, które później odrosły, choć
już jedynie w szczątkowej postaci. ...Al
czasami straszył kolegów Jimiego, pokazując im swoje dodatkowe niewykształcone
palce, w których widać było nawet małe paznokcie - zanotował
Charles Cross.
W 1932 zmarł Leon
najstarszy syn Nory i Rossa Hendrixów. ...Był bardzo utalentowany. Ojciec dawał mu lekcje gry na skrzypcach i
fortepianie. Ja też trochę brzdąkałem na fortepianie, ze słuchu. Matka i
siostra także grały. W domu zawsze otaczała nas muzyka, dużo śpiewaliśmy, matka
miała piękny głos. Nie mieliśmy odbiornika radiowego ani, co oczywiste,
telewizora. Chciałem chodzić na lekcje muzyki, ale Leon był pierworodnym synem,
oczkiem w głowie mojego ojca, więc to on dostał tę szansę – wspominał
ojciec Jimiego – Chciałem także uczyć się
grać na gitarze, lecz miałem zbyt duże palce, no a poza tym nie mieliśmy
gitary... Al opowiadał, że muzyka zawsze istniała w
ich domu - Około Bożego Narodzenia słuchaliśmy chórów śpiewających
kolędy w domach
towarowych, a w domu śpiewaliśmy "Swing Low, Sweet Chariot" i
inne spiritualsy (czyli pieśni religijne - przyp. aut.). Tata śpiewał
w chórze kościelnym. Nawet nie wiem,
czy był barytonem czy tenorem, bo nigdy nie słyszałem, jak w domu śpiewa sam... W domu był gramofon i sterta płyt
na 78 obrotów, które kupowali rodzice i Leon, wśród nich, jak zapamiętał Al,
były m.in. “I’ll Be Glad When You’re Dead, You Rascal
You” Louisa Armstronga, "Lone
Ranger Theme", trochę klasyki i sporo płyt bluesowych - Leon często przy nich śpiewał
razem z mamą, która mówiła do niego: 'Zagraj mi tę starą bluesową piosenkę'...
Stało się więc naturalne, że Al również został fanem bluesa.
…Murzyni
stworzyli bluesa, bo próbowali – lecz nie powiodło im się – naśladować muzykę
europejską. Początki jazzu można wywieść z zakończenia wojny secesyjnej, gdy
rozpuszczono armię konfederatów. Po wsiach pełno było wtedy instrumentów
porzuconych przez orkiestry konfederackie: trąbek, puzonów i klarnetów, które
stały się instrumentami jazzowymi. Murzyni z Południa zebrali je i usiłowali
grać muzykę europejską, ale nie udawało im się tego zrobić jak należy.
Brakowało im wykształcenia i swój sposób gry zawdzięczali samodzielnym próbom
opanowania sztuki gry na tych instrumentach. Kiedy zaczęli tworzyć swoje małe
zespoły, starali się uzyskać brzmienie, jakie znali i słyszeli w wykonaniu
orkiestr wojskowych, ale nie potrafili go osiągnąć. Dlatego początkowo biali
ludzie nie chcieli słuchać jazzu – ich uszy były przyzwyczajone do czegoś
innego...
Jeden z sąsiadów
Hendrixów w Vancouver, stary pan Simms, grał na gitarze. ..Wujek Joe i jego partner, pan Fuller, grali na skrzypcach - opowiadał
Al - Spotykali się czasem z panem
Simmsem, aby razem pomuzykować... Na skrzypcach grał też Leon, który, jak
dodawał Al - Miał duże
dłonie i długie, delikatne palce. Takie same miał
Jimi. W domu było też pianino, mama
trochę grała. Leon też, i był w tym bardzo dobry, ponieważ ojciec opłacał
nauczyciela dla niego i dla siostry. Leon czytał nuty i miał własny styl,
przypominał boogie-woogie.... W biografii Jimiego, David Henderson
twierdził, że w latach dwudziestych XX wieku, Leon grał jazz, był też
doskonałym tancerzem, bardzo popularnym wśród miejscowych dziewcząt. …Kiedy zmarł Leon byłem zrozpaczony – uzupełniał
Al, pewnie nie tylko dlatego, że stracił ukochanego brata, z którym wiele go
łączyło, ale też z powodu okoliczności jego zgonu. Leon cierpiał na bóle
brzucha, domowa kuracja przy pomocy oleju rycynowego, okazała się nieskuteczna,
a wręcz mu zaszkodziła, bowiem kiedy wreszcie wezwano lekarza, rozpoznał on
przyczynę bólu, zapalenie otrzewnej spowodowane perforacją wyrostka
robaczkowego. Niestety na pomoc było już za późno. Leon zmarł w drodze do szpitala.
Pierwsza śmierć w
rodzinie Hendrixów, mocno odbiła się na zdrowiu seniora rodu. Bertran Ross
Hendrix zmarł dwa lata później. W Leonie pokładał wielkie nadzieje, nic więc
dziwnego, że - jego serce nie wytrzymało
- wspominał Al, który właśnie wtedy zakończył swoją edukację, na siódmej
klasie szkoły powszechnej. Był raczej gościem w szkole, niż sumiennym uczniem,
chociaż zdawał sobie sprawę, że bez wykształcenia jego szanse na znalezienie
dobrej pracy są znikome. ...Nauka -
jak twierdził po latach - nie wchodziła
mi do głowy...
Po
śmierci męża Nora nie dała rady utrzymać trójki dzieci, każde z nich więc
próbowało jej pomóc i cokolwiek dorobić. Dzieciaki z okolicy zbierały butelki
po piwie i mleku i zanosiły do punktu skupu. ...Mój starszy brat nauczył mnie jak przy pomocy magnesu zbierać
metalowe rzeczy, a także mosiądz, aluminium i miedź - opowiadał Al - Zbieraliśmy też drewno na opał... Jednak
to wszystko na wiele się nie zdało i rodzina Hendrixów znalazła się na skraju
ubóstwa, została wiec objęta zasiłkiem socjalnym. ...Musieliśmy sprzedać pianino - zapamiętał Al. Przepadł
też dom nad zatoką, matki nie stać było na płacenie miesięcznie rat w wysokości
tysiąca dolarów. Trzeba było przeprowadzić się do rudery przy East Georgia
Street 827. Al opowiadał, że wtedy jego matka - Wyszła za mąż za jakiegoś czarnego faceta,
nie pamiętam jak się nazywał… (nazywał się podobno Monroe -
przyp. aut.) i pracowała w pralni, w kuchennej restauracji, przyrządzając
sałatki i kurczaki.
Jutro następny fragment. Zapraszam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz