piątek, 6 marca 2020

CBS Studio


Dzisiaj krótki fragment o studiu CBS, w którym w grudniu 1966 zespół "Jimi Hendrix Experience" pod kierunkiem Chasa Chandlera dokonał kilku nagrań do swojego debiutanckiego albumu "Are You Experienced".
Studio CBS mieściło się na prawo od londyńskiego West Endu, w dawnej sali balowej z lat dwudziestych ubiegłego stulecia, było więc bardzo wysokie. Aby powstrzymać odbicia dźwięku, bracia Jake i Morris Levy zainstalowali podwieszany sufit z płótna. Tak jak De Lane Lea, czy Pye, studio to był jeden pokój – choć  wystarczająco duży, aby pomieścić 40-osobową orkiestrę. W tych pomieszczeniach bracia Levy nagrywali sporo różnych brytyjskich wykonawców, których utwory produkowali, tłoczyli i wydawali przez swoją firmę Oriole Records, a największym dotąd ich sukcesem był singiel skifflowej grupy Charlesa McDevitta z Nancy Whisky, z piosenką „Freight Train” (w 1957 roku dotarł aż do 5 miejsca list przebojów). W latach 1962-63 firma Oriole miała kilka dalszych, choć już zdecydowanie mniejszych przebojów, które nagrała szwedzka grupa instrumentalna „The Spotniks”. W 1965 roku całość przejęła firma CBS (znana jako Columbia w USA). Nieszczególnie zainteresowani studiem, ani artystami mającymi kontrakt z Oriole, jej szefowie chcieli najpierw, by nowoczesna, wydajna tłocznia tej firmy pomogła im stworzyć system dystrybucji w Wielkiej Brytanii. Kiedy w rok później CBS zainstalowała w studiu nowoczesne wtedy magnetofony Studer 4 postanowiono wykorzystać je ponownie do nagrań muzycznych. ...To było typowe wtedy studio. Mieliśmy magnetofony czterośladowe. Bardzo małą konsoletę EMI, z wejściem 14-kanałowym i wyjściem na cztery ścieżki. Filtry EQ wycinały i wzmacniały pasma dolne i górne. Mieliśmy jedną płytę echa i naturalne pomieszczenie dla pogłosu na dachu oraz jeden kompresor Fairchild - opowiadał inżynier Mike Ross (znany później jako Ross-Trevor), wówczas 21-latek, który wcześniej nagrywał z Donovanem (“Wear Your Love Like Heaven”) i "The Who", a w 1962 roku pracował w studiu Olympic. Teraz za 10 funtów na tydzień nagrywał wszystko i wszystkich, którzy weszli do studia CBS. ...Nie byliśmy tak surowi jak w innych studiach - ludzie mogli wynająć je tak długo, jak chcieli. Rezerwowali na godzinę lub nawet osiem godzin. Sesje trwały do wieczora, zaczynały się o czwartej i kończyły o północy. - wspominał Ross - Otwierałem studio, dokonywałem rezerwacji i działałem również jako asystent, obsługując magnetofon. Byłem jedyny, musiałem zrobić wszystko sam... Mike Ross-Trevor będzie też współpracował z wieloma wykonawcami: grupą “Fleetwood Mac”, Brianem Augerem, Catem Stevensem, "The Byrds", później także z orkiestrami nagrywając muzykę filmową (do obrazów: "Medicine Man", "Hoosiers" i "Tombstone"), ale najważniejsza w jego życiu okaże się sesja z "JHE" – Wiedziałem, że to było wyjątkowe. Wiedziałem, że dla mnie jako inżyniera może to być dobre. W tamtych czasach nie było jeszcze czegoś takiego jak niezależni inżynierowie...
13 grudnia 1966 roku Mike Ross był zaskoczony, nawet przerażony, widząc na schodach technicznego "JHE" Gerry'ego Stickellsa wnoszącego do studia cztery ogromne szafy (wzmacniacze) Marshalla z ośmioma kolumnami głośników. Zapytał, czy ma podłączyć mikrofony do wszystkich szaf - Jimi powiedział mi, żebym ustawił mikrofon dwa i pół metra od głośników - i będzie świetnie. Pokazał mi dokładnie, gdzie powinienem umieścić mikrofon. To był najgłośniejszy zespół, jaki miałem u siebie w studiu. Aż uszy bolały. Hendrix trochę ćwiczył przez chwilę, podłączał wszystko i po prostu bawił się i nie mogłem w to uwierzyć, że dźwięk wydobywa się z jego wzmacniacza... Duże pomieszczenie było zdaniem Rossa - absolutnie niezbędne dla tego unikalnego i potężnego dźwięku. W małym studiu mikrofon wyłapywałby wszystkie dźwięki... Kiedy Mike Ross na polecenie Hendrixa w odpowiedniej odległości (8 lub 12 stóp), po przeciwległej stronie studia ustawił mikrofon Neumann U-87 i włączył magnetofon, przy konsolecie obok niego, w roli producenta zasiadł Chas Chandler. Mike Ross - Był w słynnym zespole. Kiedy więc zaczęły się sesje, od razu go rozpoznałem. Wiedziałem, że płaci za sesje i przyszedł nagrać gitarzystę, którego odkrył w Ameryce. Hendrix był wtedy zupełnie nieznany...
Ciąg dalszy w drugim tomie książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka". pajak.book@gmail.com lub gzpajak@op.pl






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz