sobota, 5 grudnia 2020

"The Screaming Nighthawks"

         ...Kiedy więc wygasł mój kontrakt w Gaslight - opowiadał dalej John Hammond Junior – Jimi i ja połączyliśmy swe siły, pracując z jego niewielkim zespołem. Grałem tylko na harmonijce ustnej i śpiewałem, bo ci faceci byli gitarzystami elektrycznymi wagi ciężkiej. Jimi miał jeden numer solowy, utwór Bo Diddley’a, chyba „I’m A Man” i robił to rzeczywiście dobrze… Zespół nazwany przez Hammonda "The Screaming Nighthawks", po krótkim okresie prób, rozpoczyna występy w najmodniejszym klubie w Greenwich Village, niezwykłym także z powodu akustyki, zresztą nagrano w nim wiele koncertowych płyt. Café Au Go Go, znajduje się blisko ekskluzywnego Café Figaro na Bleecker Street, tuż za MacDougal Street i tak jak Café Wha? w piwnicy, ale jest o niebo lepszym miejscem, można tu także w tym było grać rock'n'rolla, a poza tym mogło się tu zmieścić około czterystu osób.  

            Café Au Go Go przy Bleecker Street 152 w 1964 roku założył wspominany już w tej książce Howard Solomon. Długie, elegancko i ze smakiem urządzone pomieszczenie, dysponuje oświetleniem sceny, jakiego nie mają nawet niektóre teatry na Broadway'u. Seksownie ubrane kelnerki i dobra kuchnia są niezaprzeczalnym atutem, ponadto Café Au Go Go oferuje to, czego w dziedzinie klasy brakuje Cafe Wha?, przyciągając słuchaczy ze śmietanki towarzyskiej, w tym wiele gwiazd popu i kina. Miejsce to zaś rozsławił komik Lenny Bruce, który tak tam "dawał czadu", że po dwóch dniach występów aresztowano go pod zarzutem nieprzyzwoitości. W późniejszej historii klubu zapisze się także wspólny jam-session Hendrixa, z Paulem Butterfieldem i Jamesem Cottonem w lipcu 1967 roku.

            Na inaugurację "The Screaming Nighthawks" otwiera występy najpopularniejszej w okolicy grupy "The Seventh Sons", w której gra Buzzy Linhart. ...Złapałem okazję w zespole Johna Hammonda Jr., w Cafe Au Go Go - pamiętał Hendrix - Tam było świetnie, bo sufit jest bardzo nisko i aż lepi się od brudu. Mogłem dosłownie przykleić do niego gitarę. Było jak na wojnie. Jakby ktoś rzucał bomby dymne!... Tego wieczoru pierwszy set występu Hammonda i Hendrixa obejmuje kilka tematów z albumu “So Many Roads”. Jimi gra rozluźniony, bardziej, niż to było w Café Wha? John Hammond Junior, choć sam potrafi całkiem nieźle zagrać na gitarze, docenia umiejętności Hendrixa, wiele razy oddając mu pole, tylko śpiewa lub gra na ustnej harmonijce. ...W tydzień po naszej inauguracji, nie grałem nawet na gitarze, grałem tylko na harmonijce i śpiewałem. On grał na gitarze - uzupełniał Junior - Dodatkowym gitarzystą był Randy Wolfe, który później nazywał się Randy California. Poznałem wtedy Jimiego dość dobrze. Byliśmy tam jednak nie dłużej niż dwa, czy trzy tygodnie. Ale to była prawdziwa sensacja. Ja już wcześniej byłem znany w tej okolicy, lecz Jimi Hendrix, nie można było tego nie zauważyć, był niesamowity. Wówczas nazywał się Jimmy James, a jego mały zespół "Blue Flames"... ...Kiedy akompaniowaliśmy Johnowi Hammondowi, biegaliśmy między Café Wha? i Café Au Go Go - opowiadał Randy California - Graliśmy jego dwa sety oraz pięć naszych. To były bardzo męczące noce... Jimi wspominał później tamte wydarzenia – Hammond grał i śpiewał z tak wielkim uczuciem. Kiedy go poznałem, okazało się, że nie tylko jest przystojny, ale też ma ręce, palce i duszę, aby grać bluesa. Jest jednym z najmilszych osób, jakie kiedykolwiek spotkałem. John jest dżentelmenem i tak też mnie traktował... John Hammond uzupełniał – Jimi zachwycił mnie, poza sceną był słodkim i w zasadzie bardzo skromnym facetem, który w muzyce osiągał radość. Uważam, że był w swoim rodzaju jedyny...           

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz