Dzisiaj powracam do festiwalu "Bluesonalia"
w Koninie, na którym 9 listopada wystąpił Arthur Brown. Spotkałem go wiele lat
temu, kiedy dał wspaniały show na festiwalu "Legend Rocka" w
Dolinie Charlotty. To był zupełnie inny festiwal, można było spotkać się z
wykonawcami w restauracji lub w amfiteatrze (wówczas był dużo mniejszy) i
pogadać z nimi. Kiedy Arthur Brown zakończył próbę była piękna pogoda, słońce i
ciepło, usiedliśmy więc na ławce w amfiteatrze, włączyłem sprzęt reporterski i
nagrałem wywiad. Właściwie to były jego bardzo długie wspomnienia, o początkach
kariery, o spotkaniach z ciekawymi ludźmi, o Jimim Hendrixie, o tym, jak
wówczas młodzi chcieli zdobyć i zmienić świat i jak z całej duszy i całego
ciała używali rozkoszy tamtego świata. Fragment opowieści Arthura znalazł się w
drugim tomie książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka".
Kiedy więc dowiedziałem się, że Arthur występuje w tym roku w Koninie
postanowiłem, że pojadę i pokażę mu, to co utrwalone zostało na papierze.
Nie ukrywam, że w Koninie, po
próbie jaką odbył i potem zaszedł do holu, widząc mnie Arthur był zaskoczony.
Nie wiem czy, aż tak dobrze mnie pamiętał, miał bowiem do czynienia z wieloma
dziennikarzami i fanami. No i raczej w to wątpię, od ostatniego naszego
spotkania minęło dziewięć lat. Po tym wspomnianym wcześniej były jeszcze dwa -
pierwsze u schyłku zimy, roku 2010, gdy wewnątrz hotelu w Dolinie Charlotty
promował letni festiwal, na którym miał też wystąpić - to zdjęcie powyżej,
drugie właśnie latem, kiedy zaprosiłem go do mongolskiej jurty, jakie na
terenie Doliny postanowił (jedyny chyba raz) zainstalować Mirosław Wawrowski,
prezes, szef i twórca festiwalu oraz całego terenu.
Pokazałem Arthurowi te dwa
zdjęcia w wersji czarno-białej, zamieszczone w drugim tomie książki "Jimi
Hendrix Szaman Rocka" i w jego oku pojawił się błysk - przypomniał sobie? 'Byłem w Mongolii w latach osiemdziesiątych'
- dodał. A potem zaczął przewracać kartki. Książka jest po polsku, zatem nie
był tym zdziwiony, ale chętnie oglądał ilustracje: zdjęcia Jimiego, Beatlesów,
Little Richarda, Chasa Chandlera... Dodałem wówczas, że napisałem o Nim przy
okazji ostatniego występu tria "Jimi Hendrix Experience" wraz z
"Crazy World Of Arthur Brown" w teatrze Saville w Londynie. 'To wtedy, kiedy zmarł Brian Epstein?'
zapytał. 'Nie' - poprawiłem - 'Brian zmarł w sierpniu, a ten wasz występ
był ósmego października 1967 roku'...
Przeglądając drugi tom "Szamana
Rocka" Arthur zatrzymał się przy plakacie festiwalu "Barbeque
'67", na którym obok Hendrixa widniały nazwy: "Cream",
"The Move", nazwiska Zoota Money'a i Geno Washingtona. 'To była dobra
muzyka' - powiedział. 'Stare dobre czasy' dodałem, a on skomentował: 'Dobrze, że je przypominasz'...
Moje spotkanie z Arthurem Brownem uwieczniał
telefonem (zmieniła się technika, teraz mało kto nosi ze sobą aparat
fotograficzny) kolega, który jeździ po wielu festiwalach i jest wielkim fanem
dobrej muzyki, głównie bluesa - Marek Kunkel. W ramach rewanżu i ja
"strzeliłem" fotkę Jemu i Tomkowi Jankowskiemu, który jest nie tylko
wielkim znawcą i fanem muzyki, ale też wspaniałym kierowcą i świetnym kumplem.
Pomiędzy nimi oczywiście Arthur Brown.
O Arthurze Brownie więcej w drugim
tomie biografii Jimiego Hendrixa "Szaman Rocka" (Część III Rozdział
5 od strony 549 do 558) oraz w tomie trzecim. Planuję jego wydanie za rok w
pięćdziesiątą rocznicę śmierci Hendrixa, ale czy się uda? Jeśli będzie zbyt
małe zainteresowanie jedyną polską biografią gitarzysty wszech czasów, to może
dam sobie spokój. Mimo słów Arthura Browna, które wypowiedział na koniec
naszego krótkiego w Koninie spotkania ('Dobrze,
że je przypominasz' - chodzi o stare czasy i "starą" muzykę),
może nie warto sięgać daleko w przeszłość i pisać o współczesnych...
Martyniukach?
Arthur ma rację. Zawsze WARTO ‼️🎼🎸
OdpowiedzUsuńFinanse są ważne ale nie tylko one...