Ostatni egzemplarz tomu
pierwszego książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka" "poszedł" na autorskim
spotkaniu w Kielcach, w Antykwariacie Księgarsko-Muzycznym Pegaz
w budynku Filharmonii Świętokrzyskiej. Zatem w tym blogu przez jakiś czas
prezentować będę fragmenty tamtego tomu. Co zaś do tomu drugiego, to warto jak
sądzę, szybko podjąć decyzję. Boże Narodzenie już niebawem, a nakład
drugiego tomu powoli się wyczerpuje. Dodruku nie będzie.
...W tym czasie wyraźny jest
podziw Jimiego dla Curtisa Mayfielda, szczególnie w takich nagraniach, jak: "She's A Fox" z grupą "The Iceman", czy "My Diary" Rosy Lee Brooks. Myślę, że interesujące
jest słyszeć, jak Jimi stara się grać po swojemu, a zarazem nie oddalić się od
wzorca, próbując dopasować swój talent do bieżących potrzeb muzyki popularnej,
jednocześnie robić to, co się samemu chce. Mniej znani wtedy artyści pozwalali
mu na więcej, dawali mu szansę, aby mógł pokazać swoje umiejętności. Bardziej
niż bracia Isley, z sekcją dętą oraz innymi muzykami. Myślę, że mimo to Jimi
się starał. I grał bardzo dobrze - Ta przedstawiona w magazynie Guitar
Legends (numer 115) opinia Johna McDermotta, historyka dokonań Jimiego
Hendrixa, także autora lub współautora kilku książek i artykułów prasowych jemu
poświęconych, jest dobrym wprowadzeniem do treści rozdziału przybliżającego
niezbyt długi, acz istotny etap w życiu "Szamana Rocka", współpracy z
wykonawcami dziś już niemal całkowicie zapomnianymi, choć w gruncie rzeczy,
także i wtedy, gdy z Hendrixem nagrywali, nie należeli do artystów popularnych.
Jedną z nich była o rok od
Hendrixa młodsza (urodziła się 16 października 1943) - Rosa Lee Brooks. Jak
twierdzi Charles Cross oboje poznali się w Sylwestra 1964 roku w Los Angeles.
Jimi w przerwie występów z Little Richardem idzie do California Club na rogu ulic Western i Santa
Barbara, gdzie występuje wtedy Ike Turner ze swoją partnerką Tiną oraz zespołem
muzycznym i śpiewającymi tancerkami z grupy "The Ikettes". Wśród
widzów jest także dwudziestoletnia wówczas Rosa Lee Brooks, solistka jednej z
miejscowych grup wokalnych. Jimi zwraca na nią uwagę, bo jest uderzająco
podobna do jego zmarłej matki Lucille. O północy całują się, składają sobie
życzenia, idą na hamburgery do Tiny Taylor's, a potem wsiadają do
kabrioletu dziewczyny. Jimi siada z tyłu i przez całą drogę do hotelu gra na
gitarze. ...Świętowaliśmy
nadejście Nowego Roku całą, calutką noc, aż po świt - opowiadała Rosa Lee Brooks.
W innym źródle, filmie opracowanym przez BBC ona sama opowiadała, że po raz
pierwszy Jimiego zobaczyła na występie z Little Richardem - I wtedy zaczął brzdąkać spinkami od mankietów. Grał nimi. A potem
szarpał gitarę, podnosił góra - dół, kręcił nią - wszystko. Trzymał ją za
plecami. Po prostu - szalał... Jednak, mimo, że Rosa Lee sama o tym Charlesowi
Crossowi opowiadała, raczej niemożliwe jest, aby Jimi Hendrix poznał ją w
Sylwestra 1964 roku, gdyż w tym czasie był daleko od Kalifornii, gdzie ona
mieszkała.
Opierając się zaś na książce
Stevena Roby'ego i Brada Schreibera "Becoming Jimi Hendrix" oraz
na kalendariach Johnny'ego Blacka, czy Tony'ego Browna uważam, że oboje mogli
się poznać dopiero w lutym 1965 roku. Pewne jest zatem jedynie miejsce, w
którym się poznali, o czym zresztą opowiadała Brooks - Jimi i ja spotkaliśmy się w California
Club w Los Angeles. Nie byliśmy na scenie, oboje oglądaliśmy
występ Ike’a i Tiny Turnerów. Jest to
miłość od pierwszego spojrzenia. Spędzimy razem, upojne trzy miesiące… Jak doszło
do ich spotkania? Opowiadała ona sama - Stałam
przy barze i nagle poczułam, jakby mnie coś szarpnęło. Odwróciłam się i
zobaczyłam Jimiego. Spoglądał na mnie i wyglądało to tak, jak na okładce płyty “Cry Of Love”. Patrzył na mnie długo i intensywnie, że stało się to dla mnie kłopotliwe.
Zwróciło to moją uwagę, ale nie chciałam tego dać po sobie poznać i przeszłam
do pokoju obok, Jimi wtedy podszedł, położył rękę na moim ramieniu i zaprosił
do swego stolika. A potem razem poszliśmy do hotelu. Kochaliśmy się i to przez
całą noc. Następnego dnia rano, Jimi wstał i od razu zaczął grać na gitarze...
Ciąg dalszy niebawem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz