Dzisiaj wspomnienia z połowy lat
sześćdziesiątych, kiedy Londyn, do którego trafił Jimi Hendrix, był centrum
świata mody.
W roku 1967 Carnaby Street była oblegana
przez tłumy turystów z całego świata. Muzyk grupy "Genesis" Mike
Rutherford – Carnaby Street stanowiło
centrum całego świata mody. Już kiedy skręcało się z Regent Street, szło w lewo
i widziało samą nazwę tej ulicy, czuło się podekscytowanie… Jas Obrecht - Carnaby Street w Soho oraz Kings Road w Chelsea stały się centrum nowo
powstającej muzycznej i filozoficznej popowej mocy... Gordon
Haskell uzupełniał - Wybór ciuchów był
niesamowity. Wybór muzyki – wspaniałej muzyki – był olbrzymi i wciąż nie było
podziału na kategorie, po prostu wspaniałe idee rzucały ci się w oczy i uszy,
gdzie byś nie poszedł... Jenny Diski przyznawała - Chcieliśmy wyglądać inaczej, niż nasi
rodzice... Andy Powell wspominał - Jeśli
mogłem zaoszczędzić trochę pieniędzy, jechałem do Londynu i zamawiałem ubranie
z moheru. Buty kupowało się w sklepie Raoul,
którego specjalnością było obuwie importowane z Francji. Wszyscy się
ubieraliśmy w Londynie lub jeździliśmy do Watford... Stała bywalczyni klubu
UFO
Firdsi - W Londynie wszyscy nosiliśmy się
jak gwiazdy rocka. Wyjście z domu w czymś tak zwyczajnym jak dżinsy czy T-shirt
było nie do pomyślenia... Dziennikarz Paul Gorman - Butiki wyrastały jak grzyby po deszczu. Zjawisko się rozpowszechniało. W
całym kraju lansowano hipisowski styl...
Na Portobello Road było
targowisko i sklepiki, które specjalizowały się w wyszukanych strojach
wzorowanych na ubraniach gangsterów amerykańskich z lat 30, dwubarwnych butach
dla bawidamków oraz importowanych indiańskich czy północno-afrykańskich
strojach dla młodych dziewcząt. Jednym z najbardziej znanych londyńskich
butików stał się Granny Takes a Trip. Nietypowy z nonkonformistycznym wnętrzem,
które miało charakter bardziej artystyczny, niż handlowy z namalowaną na
fasadzie twarzą w budynku na końcu Kings Road (nr 488) w Chelsea. ...Wśród sieciówek i supermarketów sklep z
własną oryginalną propozycją. Dla tych co upiększają masową produkcję, którzy
chcą żyć, nie tylko przeżyć. A koniec Kings Road to był koniec świata - tłumaczył
Zoot Money. ...Granny Takes A Trip to była filozofia, artystyczny punkt widzenia -
tłumaczył Nigel Waymouth - Lansowaliśmy
pewien styl, pragnąc by wszyscy go przyjęli. Styl nawiązywał raczej do fine de
siecle'u. Styl androgeniczny, ani homo- ani heteroseksualny. Aksamitne
jedwabie, egzotyka... Sklep był dziełem dwójki młodych londyńczyków Nigela
Waymoutha i Sheili Cohen, która miała ogromną kolekcję starych, archiwalnych
strojów. ...Choć adres był dość
niefortunny - na samej końcówce King's Road, gdzie niewiele się do tej pory
działo - zauważył Piotr Szarota - odnieśli
fantastyczny sukces... Waymouth,
absolwent Winchester College of Art i niezależny dziennikarz, wymyślił
oryginalną nazwę sklepiku ("Babcia
zalicza odjazd"), no i znalazł lokal w miejscu zdawałoby się bardzo
odległym, wręcz niemodnym, dokąd mało kto zaglądał, naprzeciwko pubu World's
End. Latem 1965 do Waymoutha i Cohen dołączył John Pearse, który
ukończył kurs krawiecki na Savile Row. Butik zaś został otwarty na początku
1966 roku i bardzo szybko, jako pierwszy psychodeliczny sklep, stał się
popularny, wręcz modny, nie tylko z racji asortymentu, czy odwiedzających go
klientów, w tym artystycznych sław, ale też z wystroju. Do butiku wchodziło się
przez liczącą cztery i pół metra postać Siedzącego Byka, a nad wejściem wisiał
napis: 'Każdy powinien być dziełem sztuki
albo ubierać się w dzieła sztuki' Początkowo nad wejściem i oknami lokalu
widniały postacie indiańskich wodzów (byli to także Low Dog i Kicking Bear). W
1967 roku cały front został zamalowany gigantyczną twarzą Jean Harlow w stylu
pop-artu, zastąpiony później przez rysunek samochodu Dodge. Nigel Waymouth - Z dnia na dzień zmienialiśmy wygląd
fasady, chodziło nam o efekt zaskoczenia. Jednego dnia malowaliśmy portret
indiańskiego wojownika, innego samochód, który zdawał się wyjeżdżać ze
ściany... Jon Brewer znany później reżyser (m.in. filmu dokumentalnego "Guitar
Hero") wspominał - Granny Takes A Trip był miejscem
spotkań wielu artystów, którzy mieszkali w Chelsea... Towar był tu raczej
niedbale eksponowany i przy zbyt ciemnym oświetleniu, trudno go więc było
zobaczyć, a obsługujący klientów personel nie był zbyt uprzejmy. William
Saunders podał, że - był w najlepszym
wypadku bezceremonialny, w najgorszym - nieuprzejmy i pod wieloma względami to
przedsięwzięcie miało więcej wspólnego z punk-rockiem niż z "latem miłości".
Kolebka punk-rocka, butik SEX Malcolma McLarena i Vivienne Westwood, powstanie
na World's End prawie dziesięć lat później... Jak zanotował w 2009 roku Steve Rodham - Obecnie to kolejny pusty sklep...
Inny słynny butik mieścił się w Notting Hill, na Foubert's
Place (często określanego jako Carnaby Court przy Carnaby Street), nazywał się I Was
Lord Kitchener's Valet. Założył go w 1964 roku Jimmy Connors, potem zaś
stał się własnością Iana Fiska, a prowadził go Robert Orbach. W 2009 roku Steve
Rodham zanotuje w książce "Jimi Hendrix In London" -
Jest teraz sklepem odzieżowym o nazwie Hideout... W tym sklepiku można
było spotkać wielu artystów rock'n'rolla i popu. Jego stałymi klientami byli:
Eric Clapton, członkowie zespołu "Manfred Mann", Brian Jones i pozostali
"Stonesi". I Was Lord Kitchener's Valet stał
się sławny w maju 1966 roku, po zakupieniu w nim przez Micka Jaggera
dwurzędowej marynarki grenadiera za niezbyt wygórowaną sumę pięciu funtów. Gdy
w tym uniformie pokazał się on w telewizyjnym programie "Ready,
Steady, Go!", śpiewając ze "Stonesami" przebój "Paint It Black", już od
następnego dnia przed butikiem zgromadziły się tłumy. Jednym ze stałych
klientów zostanie także Jimi Hendrix. Podobno tu kupi swój wojskowy płaszcz
oraz modne wtedy jedwabne marynarki ręcznie malowane przez Chrisa Jaggera,
brata frontmana "Stonesów", nota bene, także piosenkarza,
zapamiętanego dzięki swojej wersji piosenki Micka i Keitha - "Out Of Time". Jon Brewer - Jimi także kupił marynarkę, ja też... Eric
Clapton - Jimi cały czas miał hopla na
punkcie swego ubioru. Gdyby nie przyjechał do Londynu, wątpię, że wyglądałby aż
tak dobrze. Jak tylko tu przyjechał, zaczął nosić aksamitne garnitury i
koronkowe koszule. Pasowały mu doskonale i tego właśnie oczekiwano wtedy w
Londynie, więc wpasował się idealnie...
Tyle z części pierwszej drugiego tomu polskiej biografii
Jimiego Hendrixa - "Szaman Rocka".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz